top of page
Katarzyna Rytko

Z rozmyślań rodzica – bo każda marka ma imię

Zaktualizowano: 4 lut 2021




Pierwszy dzień ostatniego tygodnia wakacji. Mój syn pierwszy raz samodzielnie wsiądzie na łódkę. Trochę się baliśmy tych kolonii. Jeszcze rok temu mały wyraźnie bał się wody, nie lubił chlapania, moczenia włosów i oczu. Pomogło wybitnie upalne lato i koleżanka Julka – „a ona jest dziewczyną”. Siedzę teraz przy stoliku kawiarni w marinie i patrzę. Krzątają się wokół tych optymistów jak stado kurczaków. Zaczął padać deszcz, te ostatnie dni wakacji już nie są tak upalne, a dziś prawie czuć jesień. Jak się przeziębi pierwszego dnia to te 7 stów pójdzie w piach. Najważniejsze, że młody sam chciał. Oglądanie łódek w porcie przy każdej okazji, morskie opowieści taty, zabawy z wiązaniem sznurków, żeglowanie na Mazurach. Niewinne wątki kręcące się wokół kultury marynistycznej i żagli. Nie zawsze chwyta, czasem się udaje. Jeszcze za wcześnie, aby coś konkretnego powiedzieć.



20 – 30 lat temu harcerstwo nie miało konkurencji. Dla większości rodziców i nastolatków było synonimem wszystkiego, co się działo poza domem. Ok, były też kółka modelarskie, fotograficzne, czy SKS-y. Ale w świadomości społecznej tkwiło przekonanie, że jak będziesz harcerzem, nie pijesz i nie palisz, a co najważniejsze - nauczysz się znaleźć drogę w lesie, rozbijać namiot, rozpalać ognisko jedną zapałką czy tropić ślady lisa w lesie. Dzisiaj namiot z Decathlonu sam się rozkłada w 2 sekundy, ogniska w lesie palić nie można, lisa zobaczysz tylko w zoo, a najlepszą drogę pokazuje GPS w komórce.


Rodzice obecnych 7–latków dorastali w czasach, kiedy harcerstwo już praktycznie nie miało dobrego PR. Sami nie mają związanych z nim własnych wspomnień, przeżyć. I, że niby mają wysyłać chłopaka na obóz, żeby uczył się piosenek o Bieszczadach i pląsał przy ognisku ? Jaką super wartość, która do nich trafi, ma harcerstwo, czego nie daje dobry obóz piłkarski, żeglarski, sportowy, kolonie na koniach ? Przecież tam jest „wszystko” co potrzeba i czego chcą dzieciaki: grupa, rywalizacja, koledzy, świetny i modny temat do pochwalenia się w szkole po wakacjach. A dla rodziców – świadomość, że dobrze zainwestowali w przyszłość swego dziecka. Może połknie bakcyla i wreszcie zacznie lubić tenis, konie, czy inny sport przez duże „S”. Może trener oznajmi rodzicom, że chłopak ma talent i szanse, żeby został nowym Kubicą czy Lewandowskim, albo Radwańską. Każdy rodzic gdzieś tam z tyłu głowy marzy, by taką prognozę o swoim dziecku usłyszeć...


W świecie idoli, marek, gadżetów, trendów, i tiktoków wydaje się, że harcerstwo nie ma szans na przebicie się. Nie jest marką, nie jest modą, propagowane wartości nie są na topie. To nie znaczy, że nie mają szans, ale nie trafią „do szerokiego odbiorcy”. Są i będą niszowe.


Z Lewandowskim nie wygrasz i chyba lepiej nie próbować. No i rodzice zapisują dzieciaki na tenis, zajęcia z aktorstwa, konie, rysunek, żeglarstwo, windsurfing. Bo widzą i wiedzą kim jest i co osiągnęli Robert Kubica, Mateusz Kusznierewicz, Kasia Cichopek, Urszula Radwańska etc. I tego samego chcą dla swoich dzieci. Często spełnienia swoich marzeń, osiągnięcia tego czego sami nie zdołali osiągnąć. Zjawisko potęgują koszulki, deski, kultowe dla danego środowiska gadżety i atrybuty. Wszyscy walczą o uwagę i czas nastolatków, a przede wszystkim o pieniądze ich rodziców. Gdzie tu miejsce dla harcerstwa, w którym przez wiele lat nikt nie dbał o rozwój produktu i dobry PR. A konkurencja w tym czasie jak widać nie spała.


Co zrobić, żeby przyciągnąć do Organizacji więcej młodych ludzi ? Ja bym napisał tak - a po co? Czytając o tych planach przyciągnięcia większej liczby młodych, mam wrażenie jakbym czytał o agitacji partyjnej. Pytanie – po co więcej członków w ZHP ? Czy stanowi to warunek przetrwania ? Jest wiele małych liczebnie, średnich organizacji / stowarzyszeń które mają swoich członków i nie walczą tak desperacko o frekwencję. W dzisiejszych czasach wielkość nie jest równoznaczna z jakością, atrakcyjnością. Jestem sobie w stanie wyobrazić ZHP jako organizację (jedną z wielu w Polsce) która, mimo, że nie największa, jest super atrakcyjna.


Dlaczego? No może właśnie dlatego iż jest na tyle wyjątkowa, że Ci co do niej idą, idą świadomie, z chęcią i zostają na lata, może na zawsze. Bo jest elitarna w tym wymiarze, co zostaje w młodym człowieku po kilku latach przynależności.


Nie chodzi tu nawet tak bardzo o reklamę, komunikację, PR, co o produkt. Czyli co ZHP ma do zaoferowania młodemu człowiekowi , żeby on, albo jego rodzice mieli przekonanie, wiarę, że to jest dobre miejsce dla dziecka.


Produkt czyli oferta. Hm… i tu zaczyna się w mojej głowie problem...

Dzieciaki potrzebują wyzwań, żeby powiedzieć że coś było fajne i chcą iść w to dalej. A jakie wyzwania mają uczestnicząc w aktywnościach ZHP. Czy uniwersalne wartości komunikowane przez harcerstwo (służba Bogu, innym, sobie, patriotyzm, uczciwość, tolerancja, zdrowie psychiczne i fizyczne, współdziałanie, otwartość na świat, wrażliwość na krzywdę innych, dbanie o przyrodę itp.) natrafiają na podatny grunt w dzisiejszych czasach? Wg mnie nie. Zdrowie fizyczne dzieci zdobędą na obozach sportowych. A „służba Bogu” w dzisiejszych czasach, dla młodzieży to brzmi …. no właśnie…


Mam wrażenie, że same wartości, za którymi nie stoi konkretny człowiek – wzór, nie przyciągają. Byli harcerze nie napiszą w swoim własnym cv, czy na blogu, że w harcerstwie nauczyli się żeglować, grać w tenisa, jeździć konno. Mogą za to napisać że obecnie są świetnymi żeglarzami, tenisistami, biznesmenami, lekarzami, czy zdobywają wysokie góry, i znikąd się to nie wzięło. Harcerstwo pomogło im w osiągnięciu obecnej pozycji życiowej. W byciu ludźmi sukcesu, fachowcami w swej dziedzinie, a jednocześnie jednostkami wrażliwymi na sprawy społeczne, czy środowiska.


Za każdym sukcesem stoi człowiek, a najczęściej grupa ludzi. Warto więc wykorzystać harcerskich celebrytów do promowania harcerskiej marki. Tych o których nikt nawet nie wie. Zrobić kampanię wizerunkową w stylu: „Jestem Kimś. Zaczynałem od harcerstwa”. Wśród Polaków, którzy dużo osiągnęli, są autorytetami, i fachowcami w swoich dziedzinach, jest gro tych, którzy zaczynali właśnie w ZHP. Być może w sercach części z nich tkwią sentymenty, wspomnienia i ciepłe uczucia związane z latami młodości, i z okresu bycia w drużynie, gromadzie. Prawdopodobnie wielu z nich po cichu ubolewa nad rozmyciem się wizerunku ZHP, i gdyby tylko zgłosić się do nich z sensownym, przemyślanym pomysłem konkretnych działań - będą gotowi pomóc i ambasadorować harcerstwu.


W sferze produktu warto, by harcerze robili więcej rzeczy z innymi instytucjami/ partnerami. Wspólnie można zrobić więcej, lepiej, a przede wszystkim w ten sposób wyjść poza ten oklepany wizerunek pląsów i wystawania pod pomnikami. Wspólne inicjatywy , takie jak Bike Jamboree razem z Afryką Nowaka, to powiew świeżości, zauważenia, że organizacje harcerskie robią ambitne projekty, a przygody dobrze przeżywać wspólnie. Po kolejnym Bike Jamboree wyobrażam sobie szereg prelekcji w szkołach o rowerowej sztafecie, udział w takich wydarzeniach jak „slajdy podróżnicze”, udział w imprezach podróżniczych z prelekcją jak na Kolosach. Taki sposób komunikacji trafi i do młodych i do ich rodziców. Otworzy oczy, zachęci, doda skrzydeł.

ZHP samo nie zrobi samodzielnie tak super obozu tematycznego, kajakowego, sportowego jak wyjazd organizowany wspólnie z fachowcami od kajaków, żagli, surwiwalu. Wydarzenie zyskuje konkretną twarz – specjalisty. Obaj partnerzy projektów zyskują. A komunikat jaki idzie na zewnątrz jest więcej niż zachęcający. Myślę, że w sferze komunikacji to jest właśnie ta droga, która mogłaby przyciągnąć młodych. Nie masowo, ale za to bardziej świadomie.



Kilka dni temu, przy kolacji mój 7-letni syn zapytał „tata, a co to jest obóz harcerski”. Opowiedziałem mu, że sam kiedyś byłem harcerzem, a na obozach nauczyłem się robić szałasy w lesie, gotować na ognisku, bawić się w podchody, czyli szukać skarbów chodząc z mapą po lesie, a przede wszystkim być odważnym. Uznałem, że do 7-latka takie rzeczy przemówią najbardziej.

„O, to ja bym też tak chciał jak tata”, usłyszałem.



Andrzej Minkiewicz,

żeglarz, publicysta, niegdyś harcerz





400 wyświetleń0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

Comentários


bottom of page