Medytacje szarodzienne: WOLNOŚĆ OD LĘKU
Za oknem kolejny świt. Słońce wspina się po dachach miasta, jego promienie pełzają po gałęziach sosny rosnącej pod moim domem.
Mieszkam na strychu i mam stąd wspaniały widok na niebo.
Poranki malują je ostatnio na błękitne i pomarańczowe barwy. Płachta błękitu miesza się z odcieniami światła, z każdą minutą zmienia kolory. Trudno je uchwycić w słowach.
Zima ustąpiła nieco zimnej wiośnie. Świadczy o tym śpiew ptaków.
Od świtu wyśpiewują najpiękniejsze trele, ciesząc się nowym dniem pełnym możliwości. Oznaczają terytoria tym śpiewem. Świsty, gardłowe skrzeki, mocne melodie pełne namiętnej nuty, wyraźnie dedykowane ukrytej trzy drzewa dalej partnerce. Niektóre pieśni mają rytm walki, w końcu konkurenci muszą znać granice.
Stroszą piórka, czyszczą łapki, rozglądają się za pożywieniem, strzegą granic swoich małych królestw czubiąc się z rywalami.
Świat ludzi stanął w miejcu. A ptaki lecą dalej swoimi trasami, wracają do Polski lub szykują się do odlotu w inne strony świata.
Sprawy ludzi wiszą na włosku. A ptaki mają niebo zawieszone u skrzydeł i, same w tej przestrzeni zawieszone, czują się bezpiecznie.
Obserwowałam niegdyś gawrony i ich niezwykłe zachowania. Pełne ufności wobec praw natury i członków swoich stad, w popłochu uciekają przed ludzkim spojrzeniem.
Nigdy nie widziałam, aby gawron pozwolił się obserwować dłużej niż 10 sekund, jeżeli zorientował się, że na niego patrzę.
Ale godzinami siedział na gałęzi wysokiego drzewa, nie przejmując się światem 10 m niżej. Jeżeli tylko był poza zasięgim ludzkiego wzroku.
Stroszył pióra, przeskakiwał z gałęzi na gałąź. I skrzeczał, krakał wzywając kolegów i potem dziobiąc pieszczotliwie w towarzyskim geście jednego czy drugiego. Wydawał niesamowite dźwięki i chyba to była jakaś pieśń momentami. Był majestatycznie piękny, jego pióra błyszczały i skrzyły się w świetle słońca. Pełen dumy i majestatu w wolności swoich skrzydeł.
Nie wiedział, że zza firanki człowiek patrzy w zachwycie.
Często wędrując rankiem po ulicach wielkich miast obserwowałam krukowate. Chodzą po tym świecie jak królowie. Jakby obok nich stał ktoś, dzięki komu mogą czuć się tak pewnie i żyć w wolności. Potrafią rzucić się w dół z wysokiego dachu i rozłożyć skrzydła dopiero po kilku chwilach, czasami tuż nad ziemią. Ten lot ptaków w dół bez lęku... I zaufanie do swoich skrzydeł, do otaczających je praw natury i grawitacji.
Fascynują mnie do tej pory, bo coś takiego jest w ich oczach... jakby coś wiedziały, czego my ludzie szukamy zbyt długo.
I wreszcie powstał taki wiersz, w którym zamknęłam tę tajemnicę. I wysłałam na konkurs poezji. Zdobył wyróżnienie.
Dziś do mnie wraca ten krótki tekst, napisany nocą lata temu.
Dedykuję go dzisiaj wszystkim, którzy nie potrafią zaufać niebu i swoim skrzydłom, tak jak ptaki.
Bogiem
jest ten kawałek chleba,
który trzymają
w dziobach
gawrony.
Bogiem
jest ten kawałek nieba,
który trzyma
za skrzydła
gawrony.
***
Zaufaj swoim skrzydłom i otaczającej cię przestrzeni nieba.
Miłego dnia!
Jola Łaba
FLY AWAY, Lenny Kravitz
Comments