Homo Viator.
Jestem zmęczony ilością negatywnych informacji. Czuję, że jak poddam się tym emocjom i przekazowi, który z nich płynie i atakuje mnie z każdej strony, to polegnę. Zachorowało kolejnych -set osób, zmarło kolejnych ileś tam, możesz zarazić się jeszcze od łez, powietrza, listu i Bóg wie czego jeszcze. Jakby tego było, mało płonie Biebrzański Park Narodowy a obrazy z tej katastrofy powodują rozpacz. Na domiar złego, nachodzi ponoć największa od 50 lat susza. Odłożone pieniądze znikają w zastraszającym tempie, a cudu gospodarczego raczej się nie spodziewam.
Nie wspomnę już o dzieciakach, które za chwilę rozniosą swoje domy i mieszkania, a jeśli nie to ich rodzice, którzy z dnia na dzień stali się nauczycielami od wszystkiego, wkrótce zwariują. Spacer, czy wyjście do sklepu nie poprawiają mi humoru. Zakładanie maski na twarz, czy mijanie obok ludzi w tychże maskach, przyprawia mnie o mdłości. Nic, tylko piać z zachwytu. W tle wybory, które przypominają mi trochę taniec na Titanicu. Politycy mają sporą trudność ze zrozumieniem, w jak ciężkiej sytuacji już dziś znalazły się tysiące Polaków, ale jak mówi przysłowie: „Kto bogatemu zabroni”.
Pocieszenie znajduję za oknem. Tatry jakby kpiły sobie z tego wszystkiego i przywoływały mnie do porządku. Siadam na tarasie - próbuję uporządkować myśli.
Kiedyś, wiele lat temu, trafiła do moich rąk książka Gabriela Marcela „Homo Viator” – idealnie pasowała do mojego wiecznego pielgrzymowania, poszukiwania tożsamości, sensu – wreszcie samego Boga. Dziś, kiedy tej wędrówki więcej już za mną, niż przede mną – wciąż jestem człowiekiem poszukującym. Taka niepoetycka wersja Pana Cogito. Chichot losu.
Tatry dzisiaj są na wyciągniecie ręki, upominają mnie i kierują moje myśli w inną, lepsza stronę. Przypomina mi się jeden z moich ulubionych fragmentów Pana Cogito:
„Panie dziękuję Ci że stworzyłeś świat piękny i bardzo różny
a także za to że pozwoliłeś mi w niewysłowionej dobroci Twojej być w miejscach które nie były miejscami mojej codziennej udręki […]
- pozwól o Panie […] żebym rozumiał innych ludzi inne języki inne cierpienia
a nade wszystko żebym był pokorny to znaczy ten który pragnie źródła
dziękuję Ci Panie że stworzyłeś świat piękny i różny
a jeśli jest to Twoje uwodzenie jestem uwiedziony na zawsze i bez wybaczenia”
Jesteśmy dobrzy i źli. My wybieramy kierunek.
Jeśli nie będziemy mieć czasu, żeby się zatrzymać, pomodlić, pomedytować, kontemplować siebie, swoich motywacji…
Jeśli nie zatrzymamy się, by potwierdzić na nowo co robimy, czego chcemy, dokąd zmierzamy; jeśli nie możemy siebie i świata w pełni zaakceptować, w pełni uznać swojej natury…
To utkniemy w chaosie. Chaosie, w którym już nie my będziemy decydować o naszym życiu, tylko nasze chwilowe nastroje, popędy, emocje.
Wszystko ma swój cel: modlitwa, medytacja poranna, post, nasze sukcesy i porażki. Dzisiejszy poranek i jutrzejszy wieczór, prawdziwie przeżyty z uważnością i mądrością Homo Viator.
Ten czas dla siebie był mi bardzo potrzebny. Pozwolił na nowo odzyskać nadzieję.
W swoich notatkach odnajduję fragment z książki księdza Grzegorza Kramera, który idealnie się wpasowuje – jakby był specjalnym listem adresowanym do mnie.
„Kiedy ostatni raz zachwyciłeś się swoim życiem, tym, co w życiu robisz? Kiedy ostatni raz popatrzyłeś na swoje życie z wdzięcznością? Kiedy byłeś wdzięczny sobie, że chce Ci się żyć dobrze, Bogu, że dał Ci życie, w końcu innym, że w nim są? Jeżeli dawno temu, to może warto w końcu tak zrobić? Jeśli robisz to często, to naucz tego innych. Warto tak żyć, choćby z najbardziej banalnego powodu – innego życia mieć nie będziesz. Masz tylko jedno, które toczy się tu i teraz. Innym powodem do wdzięczności jest możliwość zobaczenia, że Twoje życie oraz to kim jesteś dla Siebie i dla innych, powinno być źródłem Twojego szczęścia”
Życzę Ci dobrego dnia.
Marian Antonik
Comments