Nadzieja uczy czekać. Od najmłodszych lat, kiedy tylko w nasze myślenie włącza się abstrakcja a postrzeganie świata sięga głębiej niż widać na pierwszy rzut oka, zadajemy sobie pytanie jak żyć. Czasami to pytanie zadajemy sobie wprost, czasem pozostaje ono w głębokich pokładach naszej podświadomości, ale zawsze jest obecne. Wędrując przez życie idziemy od dawna utartymi szlakami, niekiedy jednak kluczymy, wkraczamy na nieznane ścieżki, błądzimy. Kiedy nam się zdaje, że już jesteśmy, znaleźliśmy to coś - to po jakimś czasie odkrywamy, że to była tylko fatamorgana. Szukamy mądrości życia nie po to by zabłysnąć jakąś naukową rozprawką, ale żeby samemu nie dać się połknąć przez świat – żeby się uratować. Dzisiaj znów jesteśmy w miejscu, w którym - czy nam się to podoba czy nie musimy się zatrzymać. Bombardowani tysiącem komunikatów, mądrych myśli, sentencji z jednej strony, z drugiej zaś raczeni tragicznymi historiami, tabelkami, statystykami wieszczącymi katastrofę, niepewni jutra – szukamy koła ratunkowego, mielizny na której będziemy mogli przetrwać i nie zatonąć. Jeszcze wczoraj panowie i kreatorzy swojego życia i przyszłości - dziś wystraszeni i zapędzeni do kąta szukamy nadziei. Martwimy się o siebie, swoich bliskich, pracę, naukę. To co jeszcze kilka dni temu wydawało się solidnym fundamentem naszego życia – dziś jest przedmiotem naszej troski i źródłem zmartwienia. Stoimy w kolejce do niewiadomej stacji przeznaczenia, zmuszeni do ćwiczenia cierpliwości, pokory – wytrwałości w czekaniu. Nadzieja uczy czekać- pisze ksiądz Twardowski. Chwytam się tej myśli. Nadzieja uczy czekać - jest jak tlen, życiodajne źródło z którego płynie woda życia. Nadzieja uczy czekać, jest jak lekarstwo na przewlekłą chorobę, motywacyjna mantra
w czasie porannych medytacji. Jest źródłem wiary i receptą na zwątpienie. Zawsze będę z Wami – mówi Zosia i przytula się mocno. Ten „ przytulas ” jest dla mnie jak zastrzyk energii, lek na wirusa, kop w stronę życia. Ale i przypomnienie, że nie wolno nam się poddawać – dla siebie, naszych, bliskich, przyjaciół, świata. Świata, który choć niedoskonały to jednak wart naszego zachodu. Wstaję więc jak co dzień o mojej stałej 5.30 spoglądam na Tatry – jeden z tych cudów natury – widokiem, którego nasycić się nie można. Biorę w ręce tomik wierszy mojego ukochanego księdza Twardowskiego i powtarzam za autorem słowa modlitwy : „Dziękuje Ci po prostu za to, że jesteś za to, że nie mieścisz się w naszej głowie, która jest za logiczna za to, że nie sposób Cię ogarnąć sercem, które jest za nerwowe za to, że jesteś tak bliski i daleki, że we wszystkim inny za to, że jesteś już odnaleziony i nie odnaleziony jeszcze, Że uciekamy od Ciebie do Ciebie za to, że nie czynimy niczego dla Ciebie, ale wszystko dzięki Tobie za to, że czego pojąć nie mogę – nie jest nigdy złudzeniem Za to, że milczysz. Tylko my- oczytani analfabeci chlapiemy językiem”
Życzę Wam dobrego dnia – nadzieja uczy czekać. Marian Antonik
Comments