Dzisiejsze czytania biblijne zastanawiają mnie. Scena, w której Maryja podejmuje decyzję, by zostać matką Jezusa - to niezwykły dialog. Widzi to, czego nikt nie widzi. I mówi "tak" na prośbę czy też propozycję Boga: wybrałem Cię. Zgadza się w ciemno, mimo, że jest przestraszona i zmieszana. Ufa Bogu i archaniołowi, który w Jego imieniu przemawia. Któż z nas tak potrafi?
W historii Kościoła drogą takiego zaufania Bogu szło wielu. Maryja od razu wiedziała. Była wyjątkowa. Ale my musimy się długo zmagać. Ignacy Loyola oprzytomniał z pychy i wizji sukcesu w szpitalu i w warunkach więziennych. Teresa z Lisieux odkryła drogę małych czynów dobrego serca po zmaganiach z własną nieodpowiedzialnością. Augustyn po latach hulanki, doznał szoku, bo odkrył prawdę po lekturze Biblii. A przecież czytał ją już wcześniej. Apostoł Paweł spadł z konia i stracił wzrok. Musiał spotkać się z wrogiem na polecenie Jezusa, aby zrozumieć swoje powołanie i spojrzeć raz jeszcze na swoje życie oczami Boga. Ojciec Pio przyjął bardzo trudne doświadczenie stygmatów, służąc Bogu i ludziom darami niezwykłego zrozumienia grzeszników. Uratował niejedną duszę od stracenia. Franciszek nagi wyszedł w drogę, porzucając majątek, bo odkrył, że Bóg jest największym bogactwem. Jan od Krzyża cierpiał w ciemnościach wiary, ufając Bogu (a nie emocjom), że na końcu drogi jest Światłość. Ojciec Dolindo przyjmował cierpliwie kolejne ciosy i pomówienia od ludzi, wspierając po drodze wszystkich, nawet swoich wrogów. Oni odkryli Światłość Prawdziwą i pozostali wierni. Mimo wszystko.
Jeszcze kilka dni do Bożego Narodzenia. Ostatnie dni oczekiwania i przygotowań. Czy ufam? Czy wierzę? Jak ufam i jak wierzę? Czy Betlejemska Gwiazda, którą w tym roku też widać na ziemskim niebie wzywa mnie czy zatrzymuje? Napawa nadzieją czy sceptycyzmem?
Chcę uwierzyć jak Maryja.
Maranatha!
hm. Jolanta Łaba
Comments